20.08.2015

Top 10 filmów, które polecam, odsłona pierwsza



Jako, że nie tylko oglądam horrory, postanowiłem pozwolić sobie na polecenie dziesięciu filmów, które może nie są stuprocentowo niezależnymi produkcjami, ale wiele z nich, mimo swojego geniuszu, na dzień dzisiejszy zostało zapomnianych. A szkoda, gdyż uważam je za jedne z najlepszych w swoim gatunku. Prócz skróconego opisu fabuły, obok każdej okładki będzie też kilka argumentów, dlaczego warto dany film obejrzeć. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim się spodobają te propozycje, gdyż każdy ma inne gusta, jednakże mam nadzieję, że w jakiś sposób te kilka nabazgranych słów zaintryguje do zobaczenia, czym jarano się kiedyś. Klasycznie, jak to mawiało się u mnie na uczelni, kolejność nie ma żadnego znaczenia.

W ramach eksperymentu dodałem zwiastuny tam, gdzie udało mi się znaleźć.

1. Freaks (Dziwolągi, 1932)
Zacznę od filmu zapomnianego, który przez wielu jest klasyfikowany jako horror. Świadczy to jednak o tym, że przedstawiony w tym dziele problem nie został zrozumiany przez widzów. Fabuła opowiada o cyrku, jednak nie takim, jak znamy dzisiaj. Cyrk ten jest pełen ludzi, którzy są w mniejszym lub większym stopniu upośledzeni, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jest Książę Randian, ze względu na brak kończyn zwany Człowiekiem – Gąsiennicą (do dziś robi na mnie wrażenie scena, gdy sam podpala papierosa zapałką), jest karłowaty Harry Earls wraz z siostrą Daisy, którzy tu grają parę, jest grupka dzieci z mikrocefalią, jest nawet Josephine Joseph, pół kobieta, pół mężczyzna. Nie bez powodu wymieniłem część obsady, gdyż ludzie ci w większości wywodzili się z takich właśnie galerii osobistości. Jednak, prócz tych osób, są również cyrkowcy w żaden sposób niedoświadczeni przez los. Fabuła obraca się wokół miłości postaci granej przez Harry’ego do, nazwijmy to, normalnej akrobatki Cleopatry. Pomimo ostrzeżeń ze strony przyjaciół, mały Hans zakochuje się coraz bardziej i coraz bardziej daje się ośmieszać swojej wybrance. Wszystko zmienia się jednak, gdy otrzymuje dość spory spadek. Z pozoru prosta fabuła skrywa jednak drugie dno, które to tak bardzo przykuło mnie do ekranu. W roku, w którym powstał ten film, nie mówiło się jeszcze głośno o tolerancji, w USA biło się przecież murzynów, którzy mieli wszystko oddzielne, niższej jakości. Tod Browning postanowił jednak pod płaszczykiem historii miłosnej ukryć swoją własną przypowieść o tolerancji i człowieczeństwie, które wcale, według niego, nie wynika z tego, jak kto wygląda, a jakim jest tak naprawdę człowiekiem. Film wzbudził ogromne kontrowersje, co w sumie nie dziwi, biorąc pod uwagę specyficzną obsadę i konserwatywne spojrzenie na kino w czasach premiery, więc nawet, jeśli sama historia nie zachęca, warto zobaczyć, co kiedyś gorszyło cenzorów.

2. Heat (Gorączka, 1995)
Hollywood zna dwóch Michaelów specjalizujących się w filmach akcji. O ile ten dziś bardziej znany, Bay, stawia na cycki, wybuchy i denne dialogi, Michael Mann w swoich filmach stawiał na suspens, fabułę i w miarę realistyczne przedstawienie scen akcji. Ze wszystkich filmów tego reżysera, Heat właśnie uważam za jego magnum opus. Za argument wystarczyłyby właściwie nazwiska dwóch aktorów odgrywających główne role, ale do tego jeszcze przejdę, jarając się jak Londyn w 1666. Znów fabuła sprawia wrażenie prostej – ot jest to starcie umysłów i umiejętności pomiędzy doświadczonym funkcjonariuszem policji Los Angeles (wolę skrót LAPD), a posiadającym zbliżony poziom szlifów w swoim fachu włamywaczem i rabusiem. Obaj panowie są wspierani przez swoje ekipy, jednak to nie one świadczą o ich sile i potędze tego starcia. Czyni to coś innego. Po raz pierwszy w historii kina razem na ekranie pojawiają się Al Pacino i Robert De Niro. W końcu, po tak długich karierach, panowie ci nie tylko występują w jednym filmie (The Godfather II chociażby był wcześniej), ale również i dzielą sceny. Wyobraźcie to sobie – dwóch spośród najlepszych aktorów swego pokolenia we wspólnej scenie. I nie zagranej na odwal się, co to, to nie. Pojawiają się tu też inni znani aktorzy, chociażby Val Kilmer, Tom Sizemore, Ashley Judd, William Fichtner, czy tez mój prywatny ulubieniec, Danny Trejo, ale jakoś wydawali mi się, pomimo, iż świetnie odegrali swoje role, przyćmieni. Obraz Manna zainspirował wiele scen w grach komputerowych, dlatego tym bardziej miłośnikom tego typu rozrywki polecam, aby łatwiej dostrzegać pewne smaczki. Do tego film zawiera sporo autentyzmu. Przykłady? Proszę bardzo. Słynna strzelanina na autostradzie w 2002 roku została pokazana Marines jako wzór, jak należy wycofywać się pod ostrzałem. Konsultantami, prócz policjantów, byli też przestępcy i dwaj byli żołnierze SAS, w tym Andy McNab, członek słynnego patrolu Bravo Two Zero, wraz z innym znanym żołnierzem 22nd SAS Regiment, Chrisem Ryanem.


Ciekawostka:
Zadaniem Bravo Two Zero, ośmioosobowego patrolu SAS było zlokalizowanie irackich wyrzutni rakietowych typu SCUD. Dowództwo sił sprzymierzonych w Zatoce Perskiej obawiało się, że mogą one posłużyć do przenoszenia broni chemicznej. Zostali jednak odkryci przez pasterza owiec i jego syna i rozpoczęli wycofanie, niestety, oddział się rozdzielił. Trzech żołnierzy zginęło, czterech dostało się do niewoli, w tym McNab, a Ryanowi, wyczerpanemu, jako jedynemu udało się dotrzeć do Syrii. Zainteresowanych dokładniejszym rozwojem wydarzeń odsyłam do cioci Wikipedii. Chris Ryan prowadził później na Discovery program o oddziałach specjalnych.

3. Clerks (Sprzedawcy, 1994)
Po dwóch poważnych obrazach, pora na coś lżejszego, co jednak pod płaszczykiem komedii o dwudziestoparolatkach kryje całkiem zgrabny komentarz. Debiut Kevina Smitha jest przeładowany wulgarnymi dialogami, odniesieniami do seksualności, nawiązaniami do narkotyków, ale pod tym wszystkim opowiada o prozie życia dwudziestoparolatków. Bohaterami są dwaj sprzedawcy, jeden musi zastąpić kolegę w sklepie wielobranżowym pomimo dnia wolnego, drugi jest jego najlepszym przyjacielem pracującym w funkcjonującej obok wypożyczalni wideo. Zmagania z trudnymi klientami, problemy z kobietami i opowieści obfitujące w kwiecisty język, jakim przecież posługują się osoby w tym wieku to coś, w czym każda osoba w moim wieku się odnajdzie. Osobom młodszym będzie trochę trudniej, ze względu na mnogie nawiązania do lat dziewięćdziesiątych, w których dorastałem i które z pewną nostalgią wspominam, jednak testowałem film na osobie z sekcji dziewięćdziesiąt i również się wciągnęła. A jeśli ktoś lubi dalsze filmy tego reżysera, film ten stanowi debiut dwóch leniwych (przepraszam, energooszczędnych) dilerów marihuany, Jaya i Cichego Boba, których kreacje sprawiły, że tarzałem się ze śmiechu. I zapamiętajcie jedne z ostatnich słów, odnośnie lasagne. Coś w nich jest.


4. Platoon (Pluton, 1986)
Nieco już zapomniany film wojenny, przyćmiony przez nowe dzieła, jak Enemy at the Gates, czy też słynne Saving Private Ryan, należący do mojej prywatnej trylogii wietnamskiej. Pozostałe filmy to Apocalypse Now i Full Metal Jacket. Każdy z tych obrazów pokazuje inną twarz tego konfliktu i każdy solidnie ryje psychikę. Platoon, w reżyserii Olivera Stone’a, pokazuje historię młodego żołnierza (w tej roli Charlie Sheen, jeszcze bez kokainy pod nosem), który jest rozdarty pomiędzy dwoma sierżantami w swojej jednostce – twardym Barnesem, granym przez Toma Berengera i spokojnym, opanowanym Eliasem (Willem Dafoe, którym jeszcze zdążę się zachwycać na tej liście). Konflikt moralny, jaki toczy się wewnątrz protagonisty według mnie świetnie oddaje to, jak musieli czuć się młodzi rekruci rzuceni pomiędzy zahartowanych weteranów i obserwujący brutalność wobec wietnamskich wieśniaków, a jednocześnie i strach, gdyż nigdy nie wiadomo, gdzie chowają się Victor Charlie (Vietcong). Film jest strasznie brutalny, po raz pierwszy widziałem go w wieku może dziesięciu lat i dlatego to właśnie jego wybrałem jako reprezentanta wietnamskiej trylogii. Scena, w której głowa wieśniaka zostaje zmiażdżona uderzeniami kolby strzelby na zawsze odcisnęła się w moim umyśle.


5. Pink Floyd The Wall (Ściana, 1982)
W roku 1981 ukazał się jeden z najbardziej ikonicznych albumów w historii muzyki, nie tylko rockowej, ale ogólnie. Kto nie zna utworu Another Brick in the Wall part 2 lepiej niech nawet się nie przyznaje. Rok później ukazała się fabularyzowana ekranizacja tegoż, nie bójmy się tego określenia, arcydzieła w formie przypominającej klip muzyczny do całego albumu. Film żywcem wykorzystuje motywy opisane w tekstach utworów, opowiadając o chorobie psychicznej i upadku gwiazdy rocka, Pinka (Bob Geldoff). Popularność odbija się coraz bardziej na jego umyśle, nie daje o sobie zapomnieć nadopiekuńczość matki, śmierć ojca, który był oficerem podczas bitwy pod Anzio i którego nigdy nie poznał, oraz niewierność ze strony małżonki i jego samego (chociaż ten wątek lepiej poruszała muzyka, gdzie zdradzał tylko Pink, co jeszcze bardziej czyniło tę postać odpychającą, a jednocześnie fascynującą). Wszystkie te wydarzenia sprawiają, że coraz bardziej odsuwa się od ludzi, kwestionując sławę, posiadanie przedmiotów, widząc, jak metaforyczne robaki toczą jego ciało i umysł. Wprawdzie film niezbyt spodobał się muzykom z popularnej grupy progrockowej, ale mnie zachwycił do tego stopnia, że swego czasu szykowałem jego interpretację (niestety, straciłem ją wraz z poprzednim dyskiem, dlatego teraz robię kopie wszelkich tekstów). Jest to niesamowite studium szaleństwa, które prócz scen z aktorami wykorzystuje charakterystyczne, metaforyczne animacje wykonane przez geniusza w tej dziedzinie – Geralda Scarfe. Właśnie z tej przyczyny, iż nic nie jest podane na tacy, film tak bardzo wciąga i zachęca do kolejnych seansów. Odrzucać może jedynie fakt, iż samych dialogów jest niewiele, a fabuła opowiadana jest dzięki utworom z The Wall (pominięto jedynie Hey You, w zamian dając When the Tigers Broke Free, co bardziej pasuje do obrazu), więc jeśli ktoś nie trawi tego typu muzyki, będzie się niepotrzebnie męczył.


6. Monty Python and the Holy Grail (Monty Python i Święty Gral, 1975)
Lubię brytyjskie komedie ze względu na ich charakterystyczny, absurdalny humor. A film ten jest jego sztandarowym przedstawicielem. Jeśli kogoś nie zachęca sama obecność komików ze słynnej grupy, pozwolę sobie podać inne argumenty. Pomijając już mnogość absurdów, nawiązania do tego dzieła są wciąż, czterdzieści lat później obecne w popkulturze, w tym w najbardziej interesującej mnie gałęzi rozrywki – grach komputerowych. To właśnie ten obraz zapoczątkował Holy Hand Grenade, który znalazł się między innymi w serii Worms, czy też w Fallout 2 (który zawiera więcej smaczków związanych z jedną z najlepszych komedii w historii). To jest film, przy którym od śmiechu rozboli szczęka, ale i jednocześnie zastanowimy się nad niektórymi kwestiami, jak chociażby prześmiewcze przedstawienie socjalizmu. Fabuła opowiada o Rycerzach Okrągłego Stołu, wysłanych celem zdobycia Świętego Grala, gdyż tak zażyczył sobie król Artur. Pythoni piali nawet z własnego budżetu, który był na tyle mały, iż grupy nie było stać na wynajęcie koni. A jeśli komedia rozbawi, warto zapoznać się też ze skeczami i innymi filmami tej grupy.


7. Scarface (Człowiek z Blizną, 1983)
Drugi i ostatni film z Alem Pacino, niestety zapomniany, a szkoda, gdyż jest to przegenialna historia o wzlocie i upadku kubańskiego imigranta do USA. Już sam początek, gdzie cwaniak Tony Montana odpowiada na pytania urzędnika do spraw imigracyjnych nie pozostawia złudzeń, jakim typem postaci jest protagonista. Początkowo uwięziony w obozie pod autostradą, dzięki przemocy wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Mannym, dostaje pozwolenie na prace i pobyt w tym pięknym kraju (sarkazm zamierzony). Jednak nie interesuje go przygotowywanie hot dogów i zmywanie naczyń, Tony mierzy zdecydowanie wyżej. Chce zdobyć pieniądze i kobiety, niekoniecznie w sposób legalny. W ten sposób zostaje uwikłany w biznes narkotykowy. Ale praca jako parobek dla wielkiego bossa nie zaspokaja jego żądz. Postępuje zgodnie z własną myślą: “In this country, you gotta make the money first. Then when you get the money, you get the power. Then when you get the power, then you get the women.”. I to druga rzecz, która stanowi o potędze tego filmu – cytaty. Można nim mówić na co dzień i sporo powiedzeń przeszło do języka angielskiego. Fani Grand Theft Auto: Vice City, którzy nie widzieli tego dzieła, odnajdą sporo nawiązań w swojej ulubionej grze. Ogromną zaletą filmu jest też genialna ścieżka dźwiękowa.


8. Farewell, My Lovely (Żegnaj Laleczko, 1975)
Nie mogło zabraknąć na mojej liście reprezentanta nurtu noir. Ekranizacja jednej z moich ulubionych powieści, autorstwa mistrza Raymonda Chandlera, z genialną kreacją Roberta Mitchuma to film, który powinien znać każdy miłośnik czarnych kryminałów. Akcja osadzona jest w Los Angeles w latach czterdziestych. Phillip Marlowe jest zmęczonym życiem, przepełnionym sarkazmem prywatnym detektywem, który nie stroni od łatwych kobiet, alkoholu, nikotyny i kłopotów. Te ostatnie wręcz zdają się znajdować go same. Tym razem pod postacią „Myszki” Malloya, ogromnego kryminalisty, który dopiero co opuścił więzienie i poszukuje swojej dawnej kobiety. Z pozoru prosta sprawa ma jednak drugie, trzecie i czwarte dno, a Marlowe, chcąc – nie chcąc, staje się częścią dość skomplikowanej historii kryminalnej. Pomimo, iż w powieściach detektyw ma trzydzieści parę lat, tutaj przedstawiono go już jako starszego mężczyznę (Mitchum dobiegał sześćdziesiątki). I było to strzałem w sam środek tarczy. To, jak naturalnie przychodzi temu aktorowi odgrywanie ikonicznej dla mnie postaci przykuło mnie do ekranu i sprawiło, że zapomniałem o wielu kwestiach, które w momencie oglądania targały mój umysł. Istnieją też inne ekranizacje książek tegoż autora, ale moim zdaniem Farewell, My Lovely stanowi idealną bramę do świata kina noir.


9. The Boondock Saints (Święci z Bostonu, 1999)
I znowu pora na polecankę czegoś lżejszego, co jednak przykuwa do ekranu. W zasadzie jest to film o mścicielach, jakich wiele wypluło kino amerykańskie, ale kryje coś, co bardzo lubię. Ogromną dawkę autoironii i nabijania się z samego siebie oraz cliches, jakie pojawiają się w tego typu kinie. Opowiada on o dwóch braciach, Irlandczykach (a zapewne stali czytelnicy pamiętają, co sądzę o tej nacji), którzy zostają zaatakowani w barze przez rosyjskich gangsterów. Ku własnemu zdziwieniu, obijają im twarze lepiej niż Polacy Krzyżakom pod Grunwaldem, ale już następnego dnia zostają przez tę samą grupę zaatakowani we własnym mieszkaniu. W samoobronie, zabijają przestępców hodowanych, sądząc po sylwetce, na paszy dla świń zmieszanej z rosyjskim teściem i wpadają na genialny według siebie pomysł. Skoro Boston tak toczy przestępczość, dlaczego by nie zająć się jego oczyszczeniem? Kupują broń i wyruszają na krucjatę. Szybko zdobywają jednak uwagę FBI i ich tropem rusza najdziwniejszy agent, jaki mógł. Homoseksualista, który w trakcie badania miejsc zbrodni zasłuchuje się muzyką klasyczną i lubi przebierać w damskie ciuszki o przystojnej facjacie Willema Dafoe. Do tego w jednej z głównych ról pojawia się Norman Reedus, znany szerzej z planowanego, niestety anulowanego, Silent Hills i fanom seriali ze swojej roli w The Walking Dead.


10. Amores Perros (2000)
Pamiętam, jak po raz pierwszy oglądałem ten film. Następnego dnia z samego rana czekała mnie dość długa podróż, a mimo wszystko siedziałem w noc, obgryzając paznokcie z emocji, to znowu czując napływające łzy. Film składa się z trzech, z pozoru niezwiązanych historii o mieszkańcach Mexico City. Obraz został zresztą wyreżyserowany przez Meksykanina, postaci są odgrywane przez mieszkańców tego słonecznego i targanego przemocą kraju, a za plenery posłużyły prawdziwe krajobrazy metropolii, głównego bohatera opowieści. Wróćmy jednak do historii, z których wszystkie łączy miłość do psów i to samo uczucie między ludźmi oraz jeden wypadek samochodowy. Pierwsza opowiada o nastolatku, mieszkańcu biednej dzielnicy, który jest zakochany w dziewczynie swojego brata i celem zdobycia pieniędzy na wymarzone życie z kobietą, wystawia swojego psa do nielegalnych walk. Druga to opowieść o popularnej modelce, damie z wyższych sfer i jej pudlu. Dama ta jednak ulega paraliżowi w wyniku kolizji samochodowej, co niszczy jej dotychczasowe, szczęśliwe życie przeplatane przebywaniem z partnerem, na wybiegach i sesjach zdjęciowych. Ostatnia dotyczy bezdomnego, który unika kontaktów z ludźmi, a jego jedyną ostoją jest zgraja psów, własnoręcznie wytresowanych. Jednak skrywa on pewną, mroczną tajemnicę. I to właśnie stanowi o sile tego obrazu. Historie są opowiedziane w sposób bardziej charakterystyczny dla kina europejskiego, niezwykle mocno osadzone w rzeczywistości, przedstawione bardzo naturalnie i brutalnie, jak brutalna może być proza życia. Polecam tę podróż po zróżnicowanych emocjach, jakie funduje obraz Alejandro González Iñárritu.

Ciekawostka:
W trailerze pojawia się utwór De Perros Amores meksykańskiej grupy rapowej Control Machete z gościnnym udziałem Ely Guerry. Control mogą być znani fanom rapu ze wspólnego utworu z Cypress Hill Siempre Peligroso, a miłośnikom gier ze ścieżki dźwiękowej do Total Overdose. Utwór nagrano specjalnie na potrzeby filmu, prócz tego w obrazie pojawia się też Si Señor tej samej grupy. OST tego filmu uważam za genialną mieszankę gatunków i polecam każdemu, kto lubi muzykę latynoamerykańską, niekoniecznie taką, jaką karmią nas telewizje muzyczne i radio.

To dopiero pierwsza lista tego typu. Starałem się przedstawiać jak najmniej filmów na dany gatunek, przez co nieobecność kilku już mnie gryzie w sumienie i za jakiś czas znowu skompiluję taką listę. A jakie filmy Wy, drodzy czytelnicy, polecacie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz