19.08.2015

The Walking Dead: 400 Days, czyli udane DLC


Zanim Telltale postanowiło stworzyć drugą część swojej odcinkowej gry opartej o bardzo popularne The Walking Dead, którego, pomimo rozmaitych polecanek, nie widziałem ani jednego odcinka i nie przeczytałem ani jednego komiksu, zapadła decyzja o stworzeniu pomostu pomiędzy oboma sezonami. W ten sposób wpadli na pomysł stworzenia DLC zatytułowanego 400 Days, pięciu, z pozoru niezwiązanych ze sobą historii ocalałych innych niż Clem, Lee, czy też Kenny. I już na wstępie mogę powiedzieć, że jest to jedno z lepszych DLC, z jakimi miałem do czynienia.

Swoje zachwyty mogę zacząć od strony fabularnej. Jak już wspomniałem, jest to pięć oddzielnych, niestety bardzo krótkich, historii, które, pomimo, iż na pierwszy rzut oka opowiadają o innych ocalałych w różnych momentach od rozpoczęcia zombie – apokalipsy, tak naprawdę się zazębiają w kilku punktach. Czasami są to tylko statyczne elementy tła, innym razem stacja benzynowa, na której dzieje się większość wydarzeń. W każdym razie, wychwycenie tych wszystkich powiązań sprawia niemałą radochę. Tym bardziej, że w zależności od decyzji podjętych w jednej historii zmieniają się wydarzenia i postaci występujące w drugiej. Również pojawia się, choć raczej w formie cameo, kilka decyzji z podstawowej wersji gry.
Stacja jeszcze w czasach spokoju
Przybliżę więc historie według ich chronologii, chociaż grać można w dowolnej kolejności. Jednak, aby zachować sensowny ciąg przyczynowo – skutkowy, zalecam rozgrywanie ich właśnie w ten sposób. Inaczej można natknąć się na pewne nielogiczności scenariusza, kiedy na przykład żywy trup, którego zabija bohater w swojej historii, pojawia się w tej dziejącej się później, a rozegranej jako pierwsza.

Opowieść gracz powinien zacząć od historii Vince’a, brata znanego wszystkim z kart komiksu, odcinków serialu i podstawowej gry Glena, który, próbując pomóc rodzeństwu, strzela do nieznajomego. Pomimo próby ucieczki z miejsca zbrodni, zostaje aresztowany i drugiego dnia od wybuchu epidemii jest transportowany do więzienia. Oczywiście, nie byłoby to The Walking Dead, gdyby nie nagłe i szybo pojawiające się komplikacje, które objawiają się podstawowym błędem serii – pojawiającymi się znikąd umarlakami. Vince musi uciec z transportu nim zostanie pożarty.
Vince
Druga historia opowiada o młodym mężczyźnie imieniem Wyatt, którego przyjdzie poznać w dość niesprzyjających okolicznościach. Wraz z przyjacielem uciekają przed nieznajomym w pickupie. Eddie, bo tak na imię towarzyszowi protagonisty, zastrzelił członka grupy osoby ścigającej w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, więc ogon nie jest niczym dziwnym. I, klasycznie dla tych historii, kiedy już wydaje się, że uciekli, pojawiają się komplikacje.
Wyatt
Kolejna historia dotyczy Russella, ciemnoskórego nastolatka, który niedawno, z powodu komplikacji, opuścił grupę ocalałych i samotnie podróżuje do domu swojej babci. Maszerując, spotyka Nate’a, kierowcę pickupa, który również podróżuje sam i ma typowo redneckowe poczucie humoru. Kiedy skręcają na stację benzynową, celem zdobycia zapasów, zostają ostrzelani przez nieznajomego.
Russ
Czwartą opowieść gracz poznaje przez postać Bonnie, około trzydziestoletniej kobiety, która dołączyła do grupy ocalałych w momencie, gdy odczuwała skutki odstawienia narkotyków. Udało się jej jednak, dzięki pomocy towarzysz, wyjść na prostą, a nawet odzyskać trochę swojego dawnego wyglądu. W tej historii pojawia się klasyczny trójkąt miłosny pomiędzy Bonnie, jednym z ocalałych, Lelandem, a jego żoną Dee, która powraca do dwójki z tajemniczą torbą. Jednak nie chce opowiedzieć o jej zawartości, a chwilę później cała trójka zostaje zaatakowana przez nieznaną grupę, która otwiera ogień.
Bonnie
Ostatnia opowieść, nim rozpocznie się epilog, w pewnym sensie ma aż dwie protagonistki. Wprawdzie gracz prowadzi jedną, Shel, młodą kobietę, jednak równie ważna jest jej młodsza siostra, nastoletnia Becca. Wraz z grupą ocalałych zamieszkują na terenie wspomnianej już przeze mnie stacji benzynowej, gdzie wraz z innymi, w tym członkami grupy Vernona z pierwszej części, tworzą całkiem dobrze prosperującą społeczność pod przywództwem Romana, byłego muzyka, dla którego najważniejsze jest dobro jego i współtowarzyszy. Cały obraz idealnej grupy burzy jednak schwytanie mężczyzny, który próbował ukraść część zapasów. Historia stawia tutaj przed jednym z najtrudniejszych dylematów. Pojmany nie mówi po angielsku, a od głosu gracza zależy, czy zostanie wypuszczony, czy też rozstrzelany.
Od lewej: Shel, NPC, Becca
I znalazłem sposób, jak zgrabnie przejść do najważniejszej kwestii, dylematów moralnych. Jak poprzednio, nie ma tu wyraźnego podziału na dobro i zło, wielokrotnie to, co zrobi gracz, dzieli się na błędy i jeszcze większe błędy. Oczywiście, swoboda ta jest w ramach narzuconego scenariusza, co czasami psuje iluzję kształtowania rzeczywistości, jak w sytuacji, gdy gracz nie może po prostu odmówić Nate’owi podwózki, co usilnie próbowałem przez dłuższy czas zrobić. Gra w pewnym momencie stawia w sytuacji, w której albo wsiądzie, albo zginie, nie dając scenariusza, kiedy Russ broni się samotnie przed niezbyt dużą grupą powolnych żywych trupów. Rozumiem, że nie jest on twardzielem na miarę Clem i nie miał tak dobrego nauczyciela, jak Lee, ale po ponad pół roku powinien był się nauczyć w jakikolwiek sposób bronić przed umarlakami.
Zdejm palec ze spustu, profesjonalisto
Jednak, pomimo takich ograniczeń, samo decydowanie wypada dość dobrze i ma wpływ na epilog, w którym do obozu całej szóstki (nie jest powiedziane, jak się poznali, na podstawie zdjęć pojawiających się podczas listy płac, można jedynie snuć domysły) trafia tajemnicza kobieta werbująca ludzi chcących budować nową społeczność. W zależności od tego, jakie działania podjęli bohaterowie, mogą się do niej przyłączyć, lub też nie. Ale jakie ma to znaczenie dla całego świata według Telltale, napiszę dopiero przy okazji recenzji drugiego sezonu gry.

Jeśli mowa o rozgrywce, nie można nie wspomnieć, że DLC to jeszcze większy samograj niż podstawowe odcinki. Większość gry opiera się na dialogach z okazjonalnymi quick time events, na które jeszcze nie raz będę narzekał, więc tym razem sobie odpuszczę. Tym bardziej, że nie są one aż tak złe, jak w niektórych grach i dość uzasadnione fabularnie. Szczególnie spodobało mi się krycie Bonnie na polu. Wyszło to nie tylko całkiem zgrabnie, ale i wprowadza sporo napięcia, coś, co raczej elementom zręcznościowym w przygodówkach niezwykle rzadko się udaje. Również grę w kamień, nożyce, papier zrealizowano dość solidnie, a że lubię tę grę i w życiu tym poza monitorem, sprawiła podwójną frajdę.
Zombie jako wartownik? Czemu nie?
Na szczęście w dialogach nie zrezygnowano ze standardowego elementu gry, wybierania opcji pod presją czasu. We wspomnianej grze są to ułamki sekund, jednak pozostałe rozmowy dają trochę dłuższą chwilę na zastanowienie, co nie zmienia faktu, że często wybierałem linię dialogową w ostatniej chwili, zanim protagonista przemilczał daną kwestię. Właściwie to z opcji wielokropka nigdy nie skorzystałem, może bierze się to z tego, że i w życiu prywatnym, jak to określiła znajoma, jestem osobą, która w wielu kwestiach ma własne zdanie i bardzo dużo mówi.

I tutaj pojawia się rzecz, co do której nie potrafię wyrobić sobie do końca zdania. Niby przelewałem na postaci część siebie, ale z drugiej strony, nie potrafiłem się do końca wczuć w ich sytuację. DLC jest chyba jeszcze krótsze niż dowolny odcinek pierwszego sezonu, ukończenie osobie, która nie przygląda się poszczególnym przedmiotom i nie wyszukuje smaczków, zajmie około półtorej godziny, co przy w sumie sześciu epizodach daje przeciętnie piętnaście minut na historię. To zdecydowanie za mało, aby mocno zżyć się z protagonistą i jego ewentualnymi towarzyszami, przez co informację o śmierci członka grupy przyjmuje się z kompletną obojętnością.
Emocjonujący fragment
A szkoda, gdyż niektóre dylematy polegają właśnie na tym, z kim protagonista podróżować ma dalej. Przykładowo, w pierwszej historii, aby się uwolnić, Vince musi odstrzelić nogę jednego z dwóch towarzyszących mu więźniów. I, niestety, nie był to dylemat na miarę wyboru pomiędzy dwojgiem postaci w pierwszym odcinku, a raczej działało na zasadzie „A ucieknę z tym, bo tak.”. Jednak kilka minut rozmowy w więziennym autobusie to zdecydowanie za mało na stworzenie więzi emocjonalnej, tym bardziej, że obaj współwięźniowie mają, w porównaniu z Vincem, jakby nie patrzył, mordercą, dużo cięższe grzechy na sumieniu. Vince jednak zabił, aby wspomóc brata, tymczasem Justin jest skazany za malwersacje finansowe i doprowadzenie do ruiny kilku osób, a Danny za domniemany gwałt na nieletniej. Nieletniej nawet według polskiego prawa i artykułu 200 kodeksu karnego (pozwalam sobie na takie wtrącenia, gdyż chcę, aby czytelnicy prócz wiedzy o grze, zdobyli też odrobinę wiedzy ogólnej).
Silent Hill?
Ale to jedyny moment, gdzie widać, jak kuleje to DLC. Nadrabia za to czymś innym. Znowu to nie żywe trupy stanowią największe zagrożenie, a inni ludzie. Za to zawsze uwielbiałem tę serię. Niby umarlaki są potworami, ale jak to kiedyś usłyszałem, na dzień dzisiejszy też istnieją potwory, na świecie jest ich siedem miliardów i Ty, drogi czytelniku, jesteś jednym z nich. Teraz może usiłujemy zachowywać się w miarę racjonalnie, ale kiedy pojawia się chaos, ukazujemy swoje prawdziwe oblicza, stajemy się mordercami, gwałcicielami, wszystko w imię własnego przetrwania.

I dlatego czułem ogromną sympatię do postaci Romana, którego po incydencie twórcy usiłowali przedstawić jako despotycznego tyrana. Ja go jednak postrzegałem jako pragmatycznego przywódcę, dla którego najważniejsze jest przetrwanie grupy, nawet za cenę wolności. Moje zdanie podzielała nastoletnia Becca, co znowu ukazuje, jak bardzo scenarzystom zależało na podkreśleniu zmian zachodzących w młodzieży w tych niesprzyjających warunkach, jakimi przecież jest zombie – apokalipsa. Postaci są zarówno napisane, jak i udźwiękowione świetnie, przynajmniej w większości przypadków i bardzo rzadko coś mi zgrzytało w tej kwestii. Ot, sama postać Nate’a wydawała mi się zbyt stereotypowa, ale to jedna z niewielu sytuacji, kiedy towarzysz jest bardziej kartonowym rekwizytem o płytkiej osobowości, aniżeli człowiekiem z krwi i kości. Postać ta powtórzyła wszystkie znane cliche dotyczące mieszkańców jakichś odizolowanych miejscowości, jakie fani horrorów znają z filmów, gier i książek, przez co łatwo można domyślić się, jaki będzie jego kolejny krok.
Wycieczka, ale nie do wesołego miasteczka
Zanim podsumuję, pozwolę sobie jeszcze ocenić poszczególne historie oddzielnie. Moją ulubioną jest zdecydowanie historia Shel, nie tylko ze względu na nawiązania, ale i na dwa, niezwykle trudne, dylematy moralne, z których obydwa mogą przynieść niespodziewane skutki. Później stawiam historię Bonnie, która porusza rzadko do tej pory przedstawiany wątek romansowy w grupie, lekko tylko nakreślony w sezonie pierwszym. Następnie, pomimo dość prostego wyboru, jest historia Vince’a, która plasuje się na trzecim miejscu wraz z historią Russella. Obu protagonistów dość szybko polubiłem i to przy ich opcjach dialogowych najczęściej brakowało mi czasu. Ostatnie miejsce zajmuje Wyatt, nawet pomimo specyficznego, nerdowskiego humoru, który pozwala rozładować napięcie emocjonalne związane z pozostałymi wyborami.

Już na wstępie powiedziałem, co sądzę o tym DLC i wątpię, abym kiedykolwiek zdanie zmienił. Bardzo zgrabnie łączy obydwa sezony tego nietypowo wydanego tytułu, a do tego serwuje, głównie ze względu na czas trwania, ogromną ilość dylematów i dialogów, z których żaden nie wydaje się być odpowiedni do sytuacji. I dlatego właśnie warto poznać opowieści całej piątki, nawet, pomimo braku mojej ulubionej dziewczynki w historii gier, przesłodkiej i jednocześnie badassowej Clementine. Jestem żywym dowodem, że nie trzeba znać ani serialu, ani komiksów, aby świetnie się bawić.
Rekrutująca
Zalety:
- trudne wybory moralne
- niezbyt napastliwe QTE
- zgrabne powiązanie historii poprzez drobne smaczki

Wady:
- krótka
- ciężko wytworzyć jakiekolwiek związki emocjonalne z postaciami

Ocena za grozę: 4/10
Ocena za grywalność: 6/10 (druga wada miała głównie na to wpływ, co nie zmienia faktu, że i tak ciężko się oderwać)














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz