8.04.2015

The Darkness II, czyli po drugiej stronie barykady



Świat komiksów to głównie superbohaterowie. Batman, Superman, Spiderman, nawet drużyna X-Men to ci dobrzy. Na szczęście raz na kilkanaście pomysłów trafi się niesamowity antybohater. Top Cow Productions stworzyli jednego z nich, Jackiego Estacado. Pierwszy komiks z jego udziałem ukazał się w 1996 roku. Zaś w 2007 roku powstała pierwsza gra ukazująca losy tej postaci, niestety tylko na PlayStation 3 i Xbox 360.

Udało się to nadrobić dopiero w 2012 roku, kiedy druga część przygód Jackiego Estacado zawitała na ekrany PC. Wprawdzie przeszła sporo zmian w porównaniu do poprzedniej odsłony, w którą nie miałem przyjemności grać, ale obiecuję nadrobić, jednakże za samą możliwość zapoznania się z tym antybohaterem należą się brawa.

Ale kim właściwie jest Jackie? W pierwszej części, gdy gracze go poznawali, był zabójcą na zlecenie mafii, bez pamięci zakochanym w przyjaciółce z dzieciństwa, Jenny. Pomimo profesji, miał pewne zasady moralne, których nie zaburzało mu życie pełne seksu i przemocy. Niestety, na dwudzieste pierwsze urodziny otrzymał dwa niespodziewane prezenty. Po pierwsze, został wydany na niego wyrok przez tę samą grupę przestępczą, dla której zabijał. Po drugie, obudziła się w nim The Darkness, starożytny żywioł, od pokoleń nawiedzający jego rodzinę.
Wygląda zwyczajnie
The Darkness to temat na osobny artykuł. Przekazywana wewnątrz rodziny z ojca na syna istnieje od czasów słynnego chaosu. Jej dobrą przeciwwagą jest Angelus, z którym to toczy odwieczną wojnę. Pozwala nosicielowi na dokonywanie nadludzkich rzeczy, wytrzymywanie postrzału prosto w twarz, kontrolowanie Darklingów, czyli małych, małpopodobnych demonów, a także manifestuje się poprzez dwie macki, które funkcjonują niezależnie od siebie i pozwalają na nowe możliwości walki. Niestety, każdy ma słabość, dla tego bytu jest to światło, które osłabia lub nawet uniemożliwia mu funkcjonowanie.

Wracając jednak do fabuły. Mafiosi, zdesperowani i przerażeni opętanym Jackiem, porwali Jenny i zamordowali ją na jego oczach. The Darkness nie pozwoliło mu zainterweniować, wiedząc, że nad osłabionym zabójcą będzie łatwiej zapanować. Ten z rozpaczy popełnił samobójstwo, ale i to nie osłabiło zamiarów demona.
Goodfellas?
Skoro przedstawiłem już w skrócie fabułę poprzedniej części, którą zresztą można obejrzeć w formie „poprzedniego odcinka”, pora przejść do obecnej. Od tamtych zdarzeń minęły dwa lata. Estacado udało się stłumić w sobie demona, próbując żyć normalnie pomimo ciągłego zadręczania się z powodu śmierci Jenny. Został donem w jednej z rodzin w Nowym Jorku, ma wielu zaufanych podwładnych i niezłe powodzenie u kobiet. Jednak kolacja z dwiema z nich zmienia się dramatycznie w próbę zamachu na życie antybohatera. Mając do wyboru śmierć lub uwolnienie The Darkness, ulega namowom i pozwala mrocznej sile znów wydostać się na zewnątrz. Śledztwo w sprawie zamachu zaprowadzi go na trop, którego sam się nie spodziewał. Więcej o fabule już nie powiem, naprawdę chcę uniknąć spoilerów. Może nie jest jakaś niesamowicie zagmatwana i pokręcona, jednak ma w sobie to coś.
Dwóch na jednego?
Zwykle z tym zwlekam, jednak teraz nie mogę się powstrzymać. Na pewno wpływ na fabułę mają głosy postaci. Jackie brzmi jak zabójca z wyrzutami sumienia, kiedy w filmikach pomiędzy misjami opowiada swoją historię, Eddie jak typowy, tępy gangster, Johnny to przykład geniusz z zaburzeniami psychicznymi, bardzo porządnie trzepniętego w baniak, ciocia Sarah, jedna z moich ulubionych postaci to taka starsza, złośliwa, jednak troskliwa kobieta.
Są węgorze, jest impreza
Całe show kradnie jednak jedna postać, tytułowa The Darkness. Nie dość, że przemawia głosem Mike’a Pattona (tak, tego od Faith No More, Fantomas, Tomahawk i wielu innych projektów), to jeszcze do tego każda wypowiedź bytu powoduje pojawienie się ciar na plecach, rękach i innych strefach ciała ludzkiego. Już pierwsze słowa „Use my power or die.” sprawiły, że nie mogłem doczekać się kolejnych zdań. Od zawsze wiedziałem, że Patton potrafi swoim głosem wyczyniać cuda (wystarczy posłuchać kilku utworów wspomnianego FNM), jednak tutaj „przesadził”. Jego postać ma chyba najmniej linijek w scenariusz, ale to je się najlepiej zapamiętuje.
Chyba każdy, kto grał, przeczyta to głosem The Darkness
Drugim, również charyzmatycznym, bohaterem jest tak zwany Darkling. Jest to mały stwór, wspierający Jackiego, kiedy tylko może. Jego postać zapewnia odrobinę humoru w tej mrocznej, brutalnej rzeczywistości. Wprawdzie dowcip często jest niezbyt wyszukany, potworek potrafi oddać mocz na zwłoki przeciwnika lub puścić solidnego bąka po wyczerpującej strzelaninie, jednak jego pomoc często okaże się nieoceniona. Co więcej, wygląd Darklinga można wybrać spośród dwóch, jeden przypomina brytyjskiego panczura, drugi nowojorskiego Araba, w brylach i kufi. Autorom udało się sprawić, że gracz nie tylko traktuje stworka jako swojego pomocnika, ale w pewnym sensie zżywa się z nim. Mógłbym mieć takiego zwierzaczka, tym bardziej, że po każdym zgonie się odradza. O ile przeciwnikom ciężko go dorwać, o tyle światło zabija go niemal natychmiastowo, pozostawiając Jackiego samego.

A jego odwracanie uwagi się przydaje niesamowicie, wrogów jest całe zatrzęsienie. Same macki nie wystarczą, żeby ogarnąć sytuację. Tymczasem zwykle w starciu, jeden z adwersarzy jest zajęty strącaniem z siebie wrednego demona, co ułatwia eliminację. Czasami też stworek podrzuci dodatkową spluwę, kiedy skończy się amunicja. I o ile w walce z szeregowymi gangsterami łatwo ogarnąć sytuację i wybić wrogów za pomocą broni palnej, cięć i rzucania przedmiotami, o tyle dalej już nie jest tak łatwo. Przeciwnicy są potężniejsi, wytrzymalsi, sprytniejsi i jest ich jeszcze więcej.
Jackie ma gust
Skoro już mowa o broni, Jackie może nosić tylko trzy bronie naraz, jedną cięższą i dwie lekkie. Te ostatnie można używać również w trybie akimbo, strzelając z każdej z osobna za pomocą odpowiedniego klawisza myszy. Do wyboru są różne pistolety, strzelby, karabiny oraz pistolety maszynowe, dla każdego coś miłego. Jednak nad tym aspektem nie ma co się za bardzo rozwodzić. Strzelanie sprawia przyjemność, nie twierdzę, że nie, również jednak i w boju główną rolę gra tu The Darkness.
Te dwie macki zapewniają lwią część rozrywki. Przeciwnik blisko? Można go przeciąć za pomocą cięcia jedną z nich. Daleko? Wystarczy podnieść pręt i przebić nim czającego się niemilca. Potrzeba zdrowia? Jedna z egzekucji je zapewni. Do tego, w trakcie rozgrywki, za wszystkie zabójstwa i odnalezione relikwie (tak, znowu to poszukiwanie znajdziek, jednak te mają całe historie, często osadzone w historii religii i opowiadana genialnym głosem Johnny’ego Powella całe historie, często osadzone w hili z ać naprawdęina płynie szerokim strumieniem. iacałej grystko i grając bardziej taktyczn), Jackie zyskuje punkty essence, które później można wydać w określonych miejscach na rozwój postaci, czy to na dodatkowe ataki, czy to na ulepszenie zdolności posługiwania się bronią. Ten malutki element RPG pozwala dostosować protagonistę do swojego stylu gry, oczywiście w ramach narzuconych przez twórców gry.
Strzelaniny są naprawdę świetne
Nie ma jednak róży bez kolców. Żeby używać mocy The Darkness, bohater musi przebywać w cieniu. Tymczasem na poziomach, pomimo, iż większość akcji dzieje się w nocy, jest pełno lamp, reflektorów, a i przeciwnicy potrafią taszczyć źródło światła, czy też rzucić flashbang. Konieczność niszczenia oświetlenia potrafi nielicho wybijać z rytmu, gdyż zamiast skupić się na walce, poszukuje się najpierw, obrywając solidnie, wszelkiego tałatajstwa osłabiającego protagonistę. Osobiście, trochę mnie ten smętny obowiązek drażnił.

A wracając do przyjemniejszych elementów, egzekucji, są one niesamowicie brutalne. W ogóle, cały tytuł ocieka krwią, ta chlupocze pod stopami, zalewając cały pokój, w którym przebywa gracz, jednak one są najmocniejsze. Jackie rozrywa przeciwników na pół, ucina im głowy, przebija na wylot, każdemu psycholowi może sprawić to niesamowitą frajdę.
Brains!
Poziomu przemocy nie zmniejsza nawet komiksowa stylizacja grafiki. O ile pierwsza część gry utrzymana była w dość poważnym, mrocznym tonie, o tyle sequel jest wykonany techniką cel shadingu. Lepiej graficy postąpić nie mogli. Naprawdę czułem się, jakbym brał udział w kolejnej książce z serii The Darkness i niesamowicie to radowało, pomimo faktu, iż fanem komiksów nie jestem. Wręcz przeciwnie, przeczytałem tylko Sin City i Amor Wars, teraz czuję, że trzeba rozpocząć polowanie na powieści graficzne z tej serii.

Niestety, tytuł jest dość krótki. Główną linię fabularną można ukończyć w mniej więcej sześć godzin, specjalnie się nie spiesząc, zbierając wszystko i grając bardziej taktycznie, wydłuża się czas rozgrywki do godzin ośmiu. Wprawdzie zapewnia też tryb vendetty, do którego powrócę za chwilę, ale jedyną motywacją do ponownego przejścia całej gry jest wybór ścieżki w pewnym momencie rozgrywki. Z drugiej strony, gra jest tak intensywna, że adrenalina płynie szerokim strumieniem. Zupełnie jak w serii Call of Duty.
Tak wygląda gangster
Gra też jest mroczna, ale ciężko jej wywołać naprawdę duże przerażenie. Nazwałbym to raczej filmem gangsterskim z elementami nadprzyrodzonymi. Zresztą, ciężko się bać, gdy to gracz jest opętaną postacią, nie ściga taką. Większość ciar płynie z konfliktu pomiędzy Jackie’m i The Darkness. Ten pierwszy walczy o odzyskanie normalności, to drugie ma swoje cele, a przy tym nie chce opuścić swojego gospodarza. Nie można jednak stwierdzić, że tytuł nie dostarcza emocji poza adrenaliną. Smutna historia miłości do Jenny i walki o jej odzyskanie potrafi wygiąć usta w podkowę.

Dodatkowy tryb, Vendetta, opowiada historię czterech zabójców, wysłanych przez Estacado celem zdobycia pewnej relikwii. Każda z postaci ma swoją cząstkę ciemności i unikalne zdolności, niedostępne dla reszty. Jest Japoniec z kataną, jest agentka Mossadu, jest kapłan Voodoo i jest mój ulubieniec. Rudy Szkot, nazwiskiem Jimmy Wilson, wiecznie narąbany fan piłki nożnej i właściciel potężnej siekiery. Pozostałe postaci jakoś mnie tak nie zainteresowały, jak on, może to ten akcent i słabość do butelki.

Do tego w tym samym trybie, prócz kampanii, są jeszcze hit list, czyli krótkie wycieczki przez przeciwników celem starcia z bossem, jednak w sumie dodaje to jakieś 3 godziny do doświadczenia. Fakt, że postaci poboczne w obu tych trybach można rozwijać, jak i można grać po sieci do aż czterech graczy, jednak to główna kampania zapewnia lwią część zabawy.
Allahu akbar?
Cóż pozostaje mi powiedzieć? Uwielbiam tę grę, Digital Extremes odwalili kawał dobrej roboty tworząc wprawdzie dużo bardziej liniowy tytuł niż protoplasta, jednak niezwykle intensywny, pełen emocji, świetnego aktorstwa głosowego, czasami pokręconego humoru i idealnie dopasowany graficznie. Polecam każdemu miłośnikowi FPS-ów, obiecuję świetną zabawę i wciągającą historię. A i pozostałym graczom polecam zobaczyć, jak to jest znajdować się po drugiej stronie barykady. Drodzy twórcy, chcemy kolejnego spotkania z Jackie’m!
A to jest niespodziewajka, trzeba zagrać
Zalety:
- komiksowa stylizacja
- fabuła
- Mike Patton i The Darkness
- pozostali aktorzy głosowi

Wady:
- za krótka
- za mało grozy w ciemności
- czasami drobne błędy w grafice

Ocena za grozę: 3/10
Ocena za grywalność: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz