25.02.2015

Gorky 17, czyli Polak potrafi


W sztabie wojsk NATO panowało niesamowite poruszenie.
- Sullivan, słyszałeś o Gorky 17? - spytał generał.
- Tak jest, sir, miasteczko w Rosji w którym szkolono szpiegów. - odrzekł. - Słyszałem także, że je zbombardowano.
- Zgadza się, nie wiadomo, dlaczego, Rosjanie zrównali je kompletnie z gruntem. Najprawdopodobniej jednak przenieśli swój ośrodek szkoleniowy do Polski, w okolice Lubina.
- To także obiło mi się o uszy, sir. Czy nie wysłaliśmy tam grupy specjalnej?
- Wysłaliśmy, niestety straciliśmy z nimi kontakt. W związku z tym, masz zebrać swoich żołnierzy i udać się na rozpoznanie. Cel jest prosty, nawiązać kontakt z grupą pierwszą oraz zorganizować ewakuację.
- Tak jest, sir!

Kilka godzin później, analitycy obserwowali obraz z kamery zamontowanej przy UAV. Mały ponton powoli podpływał do brzegu. Na jego pokładzie znajdowało się trzech żołnierzy.
- Ej, czy to nie Thierry Trantigne? – zakrzyknął z francuskim akcentem jeden z obserwatorów.
- O w mordę, poznam tego gościa wszędzie. – odrzekł mu inny.
- Służyłeś z nim, prawda? – ponownie francuski akcent wypełnił pomieszczenie.

Udane lądowanie
- Tak, inteligentny facet. Niestety, zdarzało mu się panikować w trakcie akcji. Wydaje mi się, że to jednak kwestia młodego wieku. – kiedy padały te słowa, żołnierze opuszczali ponton.
Każdy z nich ściskał w ręku karabin, standardowe wyposażenie NATO. Obszar lądowania był niesamowicie zagracony, wraki pojazdów budowlanych, zniszczony pomost, wieża wodna. Wszystko było niezwykle wyraźnie widoczne.
- Ej, chłopaki, mamy jakieś zakłócenia. Spójrzcie na ekran.
Wszyscy obecni w pomieszczeniu zbiegli się przy ogromnym monitorze pokazującym żołnierzy.

This is my BOOMSTICK!
- Rzeczywiście, coś jest nie tak. Spójrzcie,  tło jest wyraźne, ale wygląda na rysowane, za to nasz oddział wygląda zupełnie inaczej. To pewnie kwestia tej nowej technologii lokalizacyjnej, nawet  tutaj wyglądają trójwymiarowo.
- Tak, ale technologia nie jest doskonała, spójrzcie, jak są niewyraźni.
- Rzeczywiście, wyglądają trochę kanciasto. Jeff, spróbuj to wyregulować.

Po kolei, każdy zdąży
- Wal się, Henry, to wszystko, co da się zrobić.
- Trzymajcie mordę, coś się dzieje! – wtrącił się trzeci, do tej pory cicho stojący w tłumie, żołdak.
- O cholera, co to jest?
- Nie mam pojęcia. To… coś ich atakuje!
Najprzytomniejszy z żołnierzy złapał za radio i od razu zaczął meldunek.
 - Panie generale, grupa druga jest atakowana przez coś, co wygląda jak… nie wiem, jak to określić. Porusza się na czterech łapach, ma chude, długie ciało, żółtą skórę i długą głowę.
- Mamy przekaz dźwiękowy. – zakrzyknął Jeff.
Wszyscy uważnie słuchali, jak członkowie drużyny bojowej komentują dziwnego adwersarza. Nie przypominało to stworzenie żadnego znanego zoologom. Tymczasowo ochrzczono je mianem Sphinx.
- Cały Ovitz (Owicz). – w końcu odezwał się Henry. – Wszystko, czego nie ogarnia rozumem, musi być dziełem szatana. Typowy Polak.
- Taa, służyłem z Jarkiem. – dodał Jeff. –Nigdy nie mogłem zrozumieć tego jego łamanego angielskiego. Ma jednak tę zaletę, że ciężko wpada mu wpaść w panikę. I lubi zabijać, to też im się teraz przyda.

Bossowie są niezwykle ciekawie zaprojektowani
- Ja znowu służyłem z Sullivanem. – odezwał się cichy obserwator. – Facet jest cholerną bryłą lodu, nigdy nie panikuje, nigdy się nie denerwuje, to, co teraz widzieliście, to tylko pierwszy szok. Świetnie dobrali charaktery, każdy inny, ciekawe, jak ze sobą wytrzymają.
- Ale ta transmisja ma opóźnienia. – zmienił temat Jeff. – Spójrzcie, najpierw ukazuje to, co robią nasi żołnierze, jakie podjęli działania, kto strzelił, kto przesuwał beczkę, dopiero później tego stwora.
Chwilę obserwowali ostrzał tajemniczego stworzenia.
- Dobrze, że to coś musiało podejść, aby kąsać. – po milczeniu trwającym, zdawało się, całą wieczność, zagaił Henry. – Mogli je rozstrzelać z daleka.

Co to dla Ovitza.
 - Jeśli tak dalej będzie, skończy im się amunicja. – zwrócił uwagę Jeff. – Nie dali rady zabrać zbyt dużej ilości, gdyż nikt się nie spodziewał, że zostaną zaatakowani, przez takie wynaturzenia w dodatku.
- Mordy! – znów cichy obserwator musiał uciszać kolegów. – Znaleźli kogoś.
- Ej, rzeczywiście. – Francuz wpatrywał się w monitor.
- Tu Sullivan. – nagle z głośników rozległ się głos dowódcy drużyny. – Znaleźliśmy dwóch członków pierwszej grupy, rozpoczynamy poszukiwania dwójki pozostałych, mamy nadzieję, że jeszcze żyją.

Klimat polskiego miasteczka jest całkiem fajnie odwzorowany
Kiedy tylko słowa te dotarły do obserwatorów, komandosi pod wodzą Sullivana znów zostali zaatakowani. Bez problemu rozbili grupę Sphinxów.
- Chłopaki, zauważyliście, jak coraz lepiej im idzie walka? – rzucił Jeff.
- Tak, też to odnotowałem. – odrzekł Harry. – I to zarówno w ogólnym aspekcie nabierają doświadczenia, jak i w kwestii posługiwania się poszczególnymi rodzajami broni.

Ekran ekwipunku, dość sporo tego można znaleźć
- Oby tylko zwrócili uwagę, że najlepiej atakować od tyłu, jakkolwiek to nie brzmi. – dopowiedział Francuz.
Odpowiedzią na jego słowa był głośny rechot rozchodzący się po sali.

Rura, Helmut, rura!
Żołnierze dalej obserwowali, jak Sullivan i jego drużyna powoli przedzierają się przez coraz liczniejsze, coraz bardziej groteskowe grupy potworów. Na bieżąco sporządzali notatki, który ma jaki pancerz i na co jest odporny. Niektóre nie dało się podpalić, inne ogłuszyć paralizatorem, a jeszcze inne olewały zupełnie działanie broni energetycznej.
Stwory też różniły się uzbrojeniem. Jedne miały ostrze zamiast jednej ręki i karabin miast drugiej, inne podwójną wyrzutnię rakiet, a jeszcze kolejne używały potężnych pazurów.
Kiedy grupa specjalna spotkała innego ocalałego, wszyscy byli w szoku. Przedstawił się jako Dobrovsky. Obserwatorzy śmiali się, że mówi jeszcze gorszą angielszczyzną niż Ovitz. Twierdził, że jest weteranem armii radzieckiej i został w Polsce, kiedy ta w latach dziewięćdziesiątych się wycofywała. Żołnierze przyjęli go pod swoje skrzydła i ruszyli dalej.

Niektóre starcia mają swoje urozmaicenia
Niestety, po pewnym czasie opuścił szeregi drużyny. Później na swojej drodze napotkali jeszcze kilka innych osób, w tym Joan McFadden, jedną z członkiń drużyny pierwszej. Okazała się być niesamowicie sprawnym medykiem, więc rany odniesione w bitwie nie powodowały już takiego zamieszania. Ruszyli dalej na spotkanie z nieznanym.
Spotkanie z Joan
***

Gorky 17, znane w Ameryce Północnej pod tytułem Odium, zostało stworzone przez polskie studio Metropolis. Jest to gra taktyczna z elementami RPG i survival horroru, która śmiga aż miło na współczesnych systemach. Jedynym problemem, na jaki się natknąłem, było wyświetlanie ikony wczytywania w trakcie prerenderowanych cutscenek przed walkami z bossami. Filmiki te, aby zaoszczędzić miejsce, zrobiono z przeplotem i, niestety, dziś nie robią już takiego wrażenia. Jednak to wciąż solidna gra, która potrafi wciągnąć jak odkurzacz, nawet pomimo tego, że jest niesamowicie liniowa.

Medusa w akcji
 Osoby, które zaczęły grać po roku 2000 nie zrozumieją, czym się jarało starsze rodzeństwo graczy. Jeśli zaś w roku premiery ktoś z was grał, mogę z czystym sumieniem polecić odświeżenie tej pozycji. Grałem w wersję anglojęzyczną, z GoG.com. Moim zdaniem, jeśli zasiądzie się bez wygórowanych oczekiwań, warto. Wśród wad produkcji mogę wymienić beznadziejną końcową walkę. Niestety, po tylu ciekawych starciach, psuje ciekawy klimat starć. Wprawdzie pozycja jest dość prosta i krótka, szczególnie jak na standardy gier taktycznych, a fabularnie zawiera tyle cliche, że aż przykro, ale to wciąż tytuł solidny, nawet po tych szesnastu latach. A do tego od naszych rodaków. Polak potrafi.

Maleństwo
Ocena za grozę: 3/10
Ocena za grywalność: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz