Zdarzyło wam się kiedyś, że zauroczyła was jakaś osoba przy
pierwszym spotkaniu, jednak drugie okazało się na tyle rozczarowujące, iż
postanowiliście się wycofać ze znajomości? Pierwsze zdanie już sugeruje, co
sądzę o tym tytule. Uczono mnie jednak, aby każdą opinię uargumentować, więc i
to zamierzam zrobić. Może według kogoś innego ten tytuł jest lepszy niż część
pierwsza, chętnie poznam kontrargumenty.
Nie jest wielką tajemnicą, że od pierwszego spotkania z
panną Rayne, zauroczyłem się nią. Szczupła, wysoka, zgrabna, ruda i do tego z
niewyparzonym językiem. Miała też swoje wady, poza żądzą krwi i zapędami
masowego mordercy, o których dokładniej rozpisałem się w jednym z poprzednich
tekstów. Często powtarzaliśmy swoje randki, razem przebijając się przez armię
przeciwników. Zajęła dość spory kawałek mojego serduszka.
Aż w końcu postanowiliśmy spróbować innej randki. Jakże się
rozczarowałem, kiedy okazało się, że strasznie się zmieniła. Nie tylko pod
względem charakteru, ale i wyglądu. Niby tekstury są ładniejsze, ostrzejsze,
ale sama jej twarz. Zasmuciłem się. Jestem w stanie zrozumieć, że dorosła, ale
aż tak zbrzydnąć?
Zostawmy jednak na razie wrażenia estetyczne, a skupmy się
na upływie czasu. Od przygody z nazistami upłynęło około siedemdziesiąt lat. W
tym czasie Rayne zdążyła zaobserwować śmierć swojego znienawidzonego ojca (nie,
to nie spoiler, nie zdarzyło się to w jedynce) i postanowiła dokończyć dzieła
zniszczenia, wycinając całe swoje rodzeństwo, które za (nie)życia stworzył Kagan.
Akurat ma szczęście, bo pozostałe przy życiu szczenięta spotykają się w jednym
mieście. Nie wiem dlaczego, miasto to od razu skojarzyło mi się z Rumunią.
Niektóre pokoje są jednak przyozdobione flagami mołdawskimi. Gra nie określa
dokładnie nazwy miasta lub jego lokalizacji, więc na tym zakończymy tę
dywagację.
![]() |
"I believe I can fly" |
Pierwszym jej zadaniem jest zamordować przyrodniego brata,
Zerenskiego, który to, dziwnym trafem, organizuje przyjęcie dla najważniejszych
mieszkańców miasta. Rayne udaje się przeniknąć na bal i nawet, dzięki
nieświadomości gospodarza, z kim ma do czynienia, zamienić z nim parę słów. Bohaterka
nie jest na sali balowej sama. Cały czas obserwuje ją Severin, towarzysz z
Brimstone Society, który pełni rolę zwiadowcy, głosu rozsądku i okazjonalnego
rozładowania napięcia ciętą wymianą zdań.
Zaraz po rozmowie z gospodarzem, Rayne postanawia pozwiedzać
nieco ogromną willę. Doszły ją słuchy, że wampiry z kultu Kagana trzymają w
niej jakiś artefakt. Oczywiście nie byłoby to BloodRayne, gdyby szybko nie
natknęła się na strażników. Na szczęście, pomimo tylu zmian w wyglądzie, nie
pozbyła się swoich znaków rozpoznawczych. Ostrza i buciki pozostały na miejscu.
![]() |
Wentylator w tle się przydaje |
Za to zmieniło się coś innego. Od razu gracz dostaje
plaskacza projektem przeciwników. Kim są te roznegliżowane pedały z berlińskiej
Love Parade? Gdzie podziali się naziści i zmutowane stwory z pierwszej części?
Dobra, może niekoniecznie chciałbym powtórki z rozrywki, ale bardzo marzył mi
się podobny poziom przeciwników. Tymczasem dostajemy bandę kretynów z kolorowymi
włosami, łańcuchami przy portkach i różnymi ćwiekami przy ciuchach, bądź też
panienki z tak samo barwnymi fryzurami, ubrane w gorsety i miniówki. Co to ma
być? Czy naprawdę nie dało się inaczej zaprojektować tych kandydatów na
wampiry? Społeczeństwo dwudziestego pierwszego wieku jest dużo bardziej
zróżnicowane niż to, co mamy przedstawione. Nie mam nic do irokezów, popularnej
fryzury wśród przeciwników, sam takowego noszę, ale ludzie biorą mnie przez
niego za punka, nie za technorypa kochającego inaczej.
![]() |
Zwinność pozostała |
Zanim jeszcze dobrze otrząśniemy się, obserwując tych
waginosceptyków, drugi cios. Sugeruje go już zresztą podtytuł tej recenzji. W
poprzedniej części podstawowi przeciwnicy ginęli dość szybko. Nie tutaj. Nóż do
masła jest ostrzejszy niż te dwa cepy Rayne. Macha nimi niczym Boryna w trakcie
żniw i osiąga podobny efekt. Zboże może i by rozdrobniła, ale za żadne skarby
Templariuszy nie potnie tym szybko wrogów. Fajnie, że zmienił się system walki
i gracz ma większą kontrolę nad wyprowadzanymi ciosami, ale niech za tym idzie
i skuteczność ataków. Tymczasem bardziej opłaca się kopać przeciwników aniżeli
ciąć. To po co te ostrza? Czyżby naprawdę u jakiegoś gospodarza dorabiała? Za
tępe, aby zboże ciąć, lepiej by sobie sznurkiem poradził. Może przez te lata je
zaniedbała?
Kolejną nowością, która się nie sprawdza, jest nowy sposób
używania harpuna. Kiedyś służył do przyciągania przeciwników i żywienia się na
nich, teraz do ciskania przeciwnikami na przeszkody terenowe. Niby fajnie, ale
po pierwsze, i na klawie i na padzie ciężko idealnie wcelować, po drugie,
często jest to element obowiązkowy i przeciwnicy się respawnują, dopóki nie
wrzuci się ich do kominka/śmieciarki/cewki tesli. Jedyne, co mi się w tej
zmianie początkowo podobało, to spowolnione ukazanie zgonu technorypa.
Podkreślmy to początkowo, gdyż przy setnej próbie wrzucenia gnoja do jakiegoś
tam zbiornika i spudłowania o milimetry gra także raczy tą animacją i robi się
to nudne.
![]() |
"Cause I'm half the man I used to be." |
Zabijaniem w ten sposób wypełniamy pasek zwany carnage.
Kiedy ostrza przy paskach zdrowia i szału przesuną się do końca, zwiększa się
ich długość. Istnieją też inne sposoby powiększania doświadczenia. Jednym z
nich jest wykorzystywanie otoczenia. Prawie w każdym starciu, arena jest pełna
wybuchających beczek, samochodów, ognia. Wszystko to można wykorzystać w walce.
Drugim jest możliwość ślizgania się po poręczach, kablach i tym podobnych
elementach otoczenia z wyciągniętymi na bok ostrzami. To jedyny moment w grze,
kiedy są naprawdę ostre. Jedno cięcie zwykle przepoławia niemilca. To akurat mi
się podobało, bardzo.
Pozwolę sobie na mały spoiler. Artefaktem, który kitra w
domu Zerenski, są pistolety, The Carpathian Dragons. Teraz Rayne już nie zbiera
broni przeciwników, którzy nadal lubią sobie postrzelać ze strzelb, karabinów i
broni krótkiej, a także dzierżyć różne siekiery, łomy, rury i tym podobne,
bliskie dresiarzom, rozwiązywacze problemów, tylko karmi krwią swoje dwie
spluwki. Mają kilka trybów działania, udają również strzelbę, pistolet
maszynowy, a nawet granatnik. Wszystko to jednak trzeba najpierw odblokować.
Jakoś nie korzystałem z nich za dużo. Kiedy kończy się „amunicja”, korzystają
ze zdrowia protagonistki, a to w czasie walki jest niesamowicie ważne. Lepiej
kopać i żywić się na przeciwnikach, aniżeli marnować czas na strasznie
nieskuteczne pierdzenie pociskami w ich stronę.
![]() |
Kąpiel? |
Za to dodatki do systemu żywienia bardzo mi się spodobały.
Może nie wszystkie, na przykład Rayne nie wyssie już leżącego przeciwnika, za
to, zaraz po naładowaniu się, ma trzy możliwości zakończenia posiłku.
Standardowym jest wykopanie go na dość dużą odległość, nic to jednak nie daje,
może poza zwiększeniem carnage, gdy wpadnie w ogień bądź na inną pułapkę.
Drugim jest naładowanie pistoletów, w zależności od wklepanej kombinacji i
żywienia od frontu bądź tyłu, wykonywane na kilka sposobów. Ostatnim,
najciekawszym, jest fatality. Nie dość, że pozwala zwiększyć pasek szału, to
jeszcze wygląda naprawdę fajnie. Podobnie, jak w przypadku ładowania broni, tak
i tu zależy od ustawienia i wciśniętych klawiorów. Rayne robi sieczkę na różne
sposoby, odcina głowy, nabija przeciwnika na ostrze i robi z niego helikopter,
drugim czyniąc zeń kadłubek.
![]() |
Helicutter |
A pasek szału w tej części jest niezwykle ważny. Wszystkie
dodatkowe tryby „widzenia”, których jest aż dziewięć, z wyjątkiem aura vision i
standardowego, korzystają z niego. Niezależnie, czy użyjemy Blood Rage, czy
Dilated Perception, jego poziom ucieka w różnym tempie. Im potężniejsza moc,
tym szybciej. I do zużywania paska rage, po czym nabijania go na szeregowych przeciwnikach
kręcących się po okolicy i próbujących zrobić krzywdę naszej protagonistce
sprowadza się większość walk z bossami. Większość, gdyż te najważniejsze
wymagają sposobu, co się akurat chwali, nawet w prostackiej sieczce przyda się
trochę wysilić.
![]() |
Trzy muszkieterki? |
A skoro mowa o bossach, poza rodzeństwem Rayne, istnieje
również grupa minibossów. Ci są naprawdę ciekawi, są wampiry, dhampiry, nawet
jakieś eksperymentalne pancerze. Ogólnie, im dalej w grę, tym wrogowie są
ciekawsi, gdyż poza wspomnianymi technorypami, pojawiają się wyrośnięte
wampiry, oddziały jednej z sióstr, Ephemery, a nawet elitarna gwardia kultu,
czyli krwiopijcy z mieczami i karabinami. Szkoda, że, jak już wspomniałem, te
walki są tak wyprane z finezji.
Prócz Zerenskiego, Kagan miał jeszcze co najmniej jednego
syna i dwie córki. Szczególnie na wzmiankę one zasługują. Znowu programiści
dali upust swoim skrywanym głęboko fantazjom seksualnym i stworzyli erotyczne
potwory. Ephemera, świetnie władająca cieniem, jest ubrana w strój BDSM, a
Ferril jest zupełnie naga, jej newralgiczne miejsca przykrywają tylko
zmieniające się tatuaże. Komuś, kogo dziewictwa broni World of Warcraft,
gwarantuję ślinotok. Obie panie nie mają się czego wstydzić.
![]() |
Happy fap |
Muzyka i dźwięk, jak w poprzedniej części, stoją na wysokim
poziomie. Głosy są dobrane ciekawie, szczególnie przypadł mi do gustu ten
Ferril, jest dziki, a jednocześnie kobiecy. Tę postać bardzo polubiłem, ma
chyba drugą najlepszą listę dialogową, zaraz po Rayne (notabene, jej aktorka
głosowa powtarza swoją rolę i bardzo, kurde, dobrze!), chociaż z drugiej
strony, reszta dialogów stoi na poziomie filmu klasy C, więc ogromne
osiągnięcie to nie jest.
![]() |
Fikuśna |
Podobnie i dalej rozwija się fabuła. Standardowo, proste polowanie
zmienia się, a jakże, w ratowanie świata przed panowaniem wampirów. Błagam na
kolanach, po raz który można? Wiem, Vampire The Masquerade: Redemption też się
do tego sprowadzał, ale tam przynajmniej było to ładnie ukryte pod wątkiem
miłosnym, tutaj bezczelnie przykryło mi zemstę. W pewnym momencie, wbrew swoim
zasadom, zacząłem rozważać przełączanie filmików i skupienie na przeciętnie
zrealizowanym zabijaniu, jednak jakimś cudem dotrwałem do końca fabuły.
Gra, jak na tego typu pozycję, jest w miarę długa, ale nie
za bardzo kusi, aby do niej powracać. Jedyne, co po zakończeniu odblokowujemy,
to wszystkie umiejętności Rayne i możliwość zmiany jej ciuszków. Zapomniałem
wspomnieć, że na balu dhampirzyca pojawia się w odsłaniającej wiele, czarnej
sukni balowej. Ma też parę innych ubranek, które później można dobierać, ale
zostawię je jako niespodziankę.
![]() |
Zabrałby na bal |
Niestety, tytuł nawet nie sprawdza się jako przerażacz. O
ile lokacje z pierwszej części miały swój mroczny klimat, o tyle kanały,
fabryki oraz nowoczesne wieżowce mnie już tak nie jarały. Na tym tle pozytywnie
wyróżnia się kilka etapów rozgrywanych w parku, jednak poczucie swego rodzaju
niepokoju zarzyna siermiężna rozgrywka. Machaj ostrzami, poskacz po prętach
(czyżby romans z Księciem Persji?), znowu pomachaj, pokonaj bossa lub subbossa,
pożyw się. Na grozę nie został w tym schemacie nawet mały kawałek podłogi.
Graficznie nie jest tragicznie, ale i nie ma rewelacji. O
ile same otoczenia wyglądają całkiem nieźle, o tyle postaci zdawały mi się zbyt
plastikowe. Również krew wygląda dziwnie, wydaje mi się, że w pierwszej części
przedstawiona była dużo bardziej realistycznie, zarówno pod względem koloru,
jak i samej tekstury. Widać, że czasami nie do końca przylega do podłoża bądź
ściany.
![]() |
Elżbieta Batory tu była? |
Za zaletę na pewno można uznać fakt, że pod Windows 7 gra
śmiga bardzo płynnie. Ani razu nie postanowiła powrócić do pulpitu bądź też
zaserwować mi błędu. W maksymalnych ustawieniach nie zwalniała również, co by
dziwiło, niczym prostytutka dziewica, biorąc pod uwagę upływ czasu i rozwój
sprzętu od tamtego czasu.
Z recenzji może wydawać się, że gra jest beznadziejna. Nie,
jest solidnym średniakiem, tylko, jako miłośnik panny Rayne, niesamowicie się
tą pozycją rozczarowałem. Jeśli ktoś lubi siekanki, można spróbować, ale czy warto
wydać te 10 dolców na GoGu? Tu bym się głęboko zastanowił, spróbował demo i
dopiero wtedy podjął decyzję. Tymczasem wracam do ogrywania kolejnego tytułu,
który w żaden sposób nie zawiódł, a wręcz przerósł moje oczekiwania. I o nim
już niedługo.
Ocena za grozę: 1/10
Ocena za grywalność: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz